Szczęście prosto w żyłę, w dawce śmiertelnej, czyli warsztaty w Białej Podlaskiej. Co prawda nie było Salvador'a i Bahi'i, ale i tak energia przerosła moje najśmielsze oczekiwania.
Szaleni ludzie głównie z Białej, Wrocka i Poznania. Wspólne śniadanie. "Zrób mi kanapkę". Niesamowity trening z Cachorro. Pot, krew i ból po treningu z Tatu. Pokaz i rozdawanie ulotek. Zrazy. Kurczak z ryżem. Damian. Kaufland. AEIOU. Logiczny Kuba. Japoński patent. Tłusty hiphopowy bit MACARENA. Disco polo. Oppa, oppa, oppa gangnam style. "To ma jakąś melodię?". "Zwalę se konia, dla zwały". Na górze cycki, na dole cycki, cycki są fajne, cycki. (dzięki Guerreiro :)). Kanapki. Hiena Cmentarna <już nigdy kur. więcej>. Krojenie pomidorków. Powidła z kakao. Taran, dziwne kółko, owce. Herbatka. "Wypier*alaj". "Ale mnie boli kark". Przepity głos menela. Capo drumy.
Ktoś, coś doda?
Dzięki Wam kurde