2 kwietnia 2011

Gołąb w Biedronce

Teraz tak widzę, że tytuł posta dziwnie brzmi ;)

Ad rem...
Elokwencja pani z PKP pozostawiała wiele do życzenia.

We wtorek musiałam jechać do Wrocławia, mniejsza z tym po co. Miałam być na miejscu niecałe dwie godziny, ale dzięki temu, że pan kierowca autobusu (którego serdecznie pozdrawiam) po pustej drodze jechał 40km/h, byłam na dworcu o 6.52 (a pociąg wyjątkowo wyjechał równo o 6.50). Poszłam do Biedronki. Zobaczyłam gołębia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to będzie zapowiedź lekko hardkorowej podróży. Do następnego pociągu miałam 1,5 godziny. Przynajmniej tak było napisane w Internecie. Za to pani w okienku stwierdziła, że jedzie jakiś pociąg do Wrocławia o 7.30. Kupiłam bilet.



Po półtorej godziny podróży okazało się, że jestem w złym pociągu. Złość na panią z kasy. Wysiadłam w ostrowie w którym wsiadłam do tego pociągu, który z Poznania wyjeżdżał 8.38... Modliłam się, żeby tylko nie zatrzymywać się w Rawiczu...



Szczęśliwie dojechałam do Dworca Głównego i pospieszyłam na Cmentarzysko Ksiąg Zapomnianych.
Swoją drogą, to świetna akcja. Wzięłam dwie ogromne torby za 25 plnów i mogłam spakować tyle książek ile chciałam. Podejrzewam, że gdybym miała czas i przyjrzała się im uważniej, to znalazłabym dużo cudów.
Ale miałam tylko 20 minut. O 13.30 odjeżdżał pociąg do Poznania . 13.28 byłam na terenie Dworca i nie miałam zielonego pojęcia, z którego peronu wyrusza. No to pobiegłam z tymi torbami do kas. Peron II. Jak byłam na pierwszym stopniu, pociąg zaczął ruszać. Oczywiście się ześlizgnęłam, ale wskoczyłam z powrotem. Dojechałam do Poznania o 16. Na pokaz dla ONtv.

No ale... podróże uczą i bawią.
W pierwszym pociągu poznałam Pawła. Gadaliśmy sporo o sztukach walki. No dobra, raczej słuchałam niż mówiłam. Po 5 minutach znajomości poszły rasistowskie kawały, a później zjedliśmy razem drugie śniadanie.

W Ostrowie zobaczyłam najładniejsze dworcowe toalety ever. Kupiłam żelki Jutrzenki - smak dzieciństwa.

We Wrocławiu weszłam do sklepu, do którego trzeba wejść, jak się jest we Wrocławiu :)

W drodze powrotnej dosiadł się do mnie chłopak z Leszna. Megapozytywny człowiek. Pośmialiśmy się z życia, podróży i w ogóle wszystkiego.

Fajnie jest podróżować, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz