Ciąg dalszy ostatniego wpisu.
Dotarłam do hostelu.
Przestraszyłam się trochę miejsca i obsługi, której ulubionym strojem były bokserki oraz koszulka lub ręcznik. Zostawiłam rzeczy i uciekłam jak najprędzej.
Zjadłam obiad w Juicy Jones'ie i poszłam na Plac Hiszpański. Przybyłam tam z dużą motywacją zobaczenia fontanny, ale dopadła mnie niemoc i zmęczenie. Wróciłam do hostelu około dwudziestej i położyłam się spać.
Poniedziałek. 17.
Obudziłam się o dziesiątej. Zdziwiła mnie ta godzina. Zjadłam obiad na targu i poszłam na plażę. Tam "SZALPA-REO" i "TATUKER", czyli "szal, pareo" i "chcesz tatuaż?".
Później postanowiłam kupić słuchawki i znaleźć paelle z owocami morza. Znalazłam.
Miałam iść na trening, do Filipe z grupy Capoeira Gingamundo, ale miałam dużo czasu, więc podjechałam pod Sagradę i położyłam się na ławce w parku.
Po jakimś czasie wyruszyłam na poszukiwania, tylko Google mnie źle poprowadziło i wylądowałam w nie tej dzielnicy.
Znajdowałam w Badalonie, w której prawie nie było turystów. I Pakistańczyków, Turków czy Hindusów. Zostałam, przeszłam się plażą.
W pewnym momencie poczułam marihuanę, odwracam się za zapachem, a tam piątka emerytów (średnia wieku około sześćdziesięciu lat). Żyć nie umierać.
Wtorek. Jeśli uklękniesz.
Niebieskim tramwajem wjechałam pod górę Tibidabo - najwyższy szczyt Barcelony.
Dalej mogłam pojechać kolejką zębatą, ale popatrzyłam na górę i stwierdziłam, że da się ją zdobyć w japonkach. No i za siedem i pół euro wolałam zjeść obiad.
Szłam, szłam, szłam - dużo dżungli i trekkingu. Wreszcie wyszłam na "główną" drogę. W prawo czy w lewo? W prawo.
Widoki piękne, ale teren przez godzinę nie zaczął się podwyższać. Co chwilę mijali mnie ludzie biegający lub na rowerach. Demotywujące. Spotkałam panią z dwoma dzieciakami. Zapytałam o Tibidabo. "Tylko kolejką, tylko kolejką. Tędy pani dojdzie do Vallvidrera." Tylko, że ja już byłam w Vallvidrera. Zastanawiałam się, co robić. Postanowiłam wrócić.
Zrobiłam sobie zdjęcie samowyzwalaczem, a chwilę potem spotkałam zabłąkanych turystów.
Poinformowałam ich, że do Tibidabo się nie można dostać z buta (oni mieli buty, a nie japonki) i, że ja będę schodzić. Poszliśmy razem.
Po dwóch minutach miałam zaproszenia od sióstr Sophii i Sheiley do Kanady i od Lucasa do SAO PAULO!!!
Zaczęły się brazylijskie przekleństwa, wspominanie jedzenia i takie tam sentymentalne bzdury. Ale cieszyliśmy się, że rozmawiamy po portugalsku.
I tak wracaliśmy, wracaliśmy, wracaliśmy... Aż się znalazł drogowskaz na Tibidabo.
Po małej wspinaczce zdobyliśmy szczyt góry, zobaczyliśmy kościół i wesołe miasteczko.
Zeszliśmy jakąś gęstą dżunglą.
W hostelu okazało się, że ktoś mi ukradł bagietkę (podejrzewam o to Włocha), więc stwierdziłam, że idę na plażę, żeby zetrzeć białe ślady, które powstały po całodziennym przebywaniu na stepie.
Na miejscu usłyszałam bębny i tamburyn, a tak naprawdę - tambor e pandeiro, bo to byli BRAZYLIJCZYCYYYYYYY...
Dołączyłam się i śpiewałam, tańczyłam i cieszyłam się razem z nimi. Towarzystwo było międzynarodowe. Był Niemiec Helmut, który miał ciastka i robił szpagat. Była Eliza, Brazylijka niemówiąca po portugalsku. Był Wiliam, Włoch, który bardzo długo wyciągał dźwięki przy "No woman, no cry". Było dwóch Janków Muzykantów z Brazylii, którzy rozkręcali całą imprezę.
Co jakiś czas ktoś się dosiadał żeby potańczyć albo prosił o zaśpiewanie sto lat. Śpiewaliśmy w czterech językach.
Cudowny wieczór, cudowny dzień z cudownymi ludźmi.
Środa. Playar.
Wymeldowałam się z hostelu, bo przecież można spać te kilka godzin na lotnisku, zamiast płacić dwadzieścia euro. Zostawiłam rzeczy ponownie z Robertem, umówiliśmy się w czwórkę (z jego siostrami) na obiad i wyjście na plażę.
Poszłam na zdjęcia. Takie tam.
Właściwie jestem zadowolona.
Po plaży dostałam karimatę, bo nie chcieli mnie puścić w nocy na lotnisko. Wstałam o czwartej i pojechałam łapać samolot. Doleciałam do Poznania i pojechałam od razu do Wylatkowa.
Psychicznie? Lepiej. Barcelona bardzo mi pomogła oczyścić głowę i przede wszystkim wiedziałam z jakim nastawieniem mam wracać.
... Zawsze jest ciąg dalszy... Czekajcie...