10 sierpnia 2015

Siribinha.


Moim głównym celem przyjazdu tutaj był międzynarodowy event capoeira w miejscowości Siribinha, 250 kilometrów od Salvadoru. 

Mestre Bamba miał dwóch Mestres - Vermelho 27 i Vermelho Boxel. Od pierwszego uczył się stylu Capoeira Regional (27 był uczniem Mestre Bimba), od drugiego - capoeira. 


Tegoroczne Encontro Internacional upłynęło pod znakiem Capoeira Regional (za dwa lata capoeira). Od poniedziałku mieliśmy zajęcia z uczniami Mestre Bimby. Kurs gry na berimbau z Mestre Bozó - bratankiem, tudzież siostrzeńcem twórcą Capoeira Regional. 

We wtorek trening z Mestre Saci kolejnym uczniem Bimby. Z ciekawostek - ma lat siedemdziesiąt, a grać na berimbau zaczął się uczyć rok temu. 
Później modernowy trening z Mestre nawiedzonym, którego apelido nie pamiętam. Nie zgrałam się z jego energią. Trochę kościołowa. Na szczęście sytuację uratował kolejny Mestre - Orelha - uczeń Mestre Bamby.  Żyje w Arembepe, na plaży pod Salvadorem. Ma hostel, jest strażnikiem wybrzeża i je tylko ryby i roślinki. Wszystko w pełni naturalne. I wygląda tak, w wieku 52 lat. 


W środę od rana mieliśmy pogawędkę z kolejnym przedstawicielem Turma de Bimba - Mestre Xaréu. Opowiadał o tym jak wyglądały treningi i proces edukacji w Akademii Mestre Bimby. Przy okazji udało mi się tłumaczyć. Na angielski. Po dwudziestu minutach mózg wysiada.  

Po południu ruszyliśmy do Siribinhii. 


Oczywiście po drodze czekał nas postój spowodowany opadami wody. Droga przez ostatnie dwadzieścia kilometrów nie była wyasfaltowana i moglibyśmy utknąć. W trakcie oczekiwania zrobiliśmy roda przed kościołem. Tak w ramach rozpoczęcia. 

Ulokowano nas w baraczkach. Mieliśmy tyle szczęścia, że dostaliśmy te w pierwszej linii do oceanu. 


Czwartek treningowy, w piątek od rana popłynęliśmy do ujścia rzeki do oceanu. 



Po południu znów treningi. I impreza. 

Sobota rozpoczęła się emboscadą. Za czasów Bimby był to jeden z elementów systemu nauczania - po prostu zasadzka. Niesamowita zabawa. Poważni profesorowie zamieniali się w dzieciaki biegające po ulicach. I nigdy nie było wiadomo gdzie i z czego się dostanie. 

Po tym czekała nas pogawędka z uczniami Mestre Bimba. Kilka ciekawych informacji o jego życiu i nauczaniu, muzyce, Capoeira Regional. Mało osób miało szansę poznania chociażby jednego z uczniów Mestre Bimba. My, dzięki Mestre Bambie, mieliśmy możliwość podać rękę ośmiu z nich. 

Popołudniowe treningi odpuściłam, wróciłam na rodę i koncert Tonho Materia - byłego wokalisty Olodum (tych co grali z Michaelem). Petarda!! 

No i wreszcie nadeszła niedziela. Dzień święta - nadania stopni. Professor Reni (brat Toinho) i Marrom otrzymali tytuł Contramestre. Nasze akademiowe dziecko i mój współcierpiciel w robieniu berimbaus - Pezão oraz córka Mestre Bamby z dziecięcych professorów stali się dorosłymi graduados. Mała Sofia dostała pierwszą cordę i apelido - Caracol. 
Tyle Brazylijczyków. Mestre zaczął wywoływać zagranicznych. 
- Kimu 



- Maré. 

I wyjął taki ładny, żółty sznurek. Naprawdę - największy zaszczyt jaki mógł mnie spotkać. Właśnie na tym evencie, w obecności takich capoeiristas. I niesamowite uczucie, gdy po zakończeniu podchodzili do mnie wszyscy, od uczniów do Mestres i gratulowali mi cordy. I czułam, że było to bardzo szczere. 



Podsumowując - niesamowite miejsce, bardzo dużo capoeira i wiedzy na jej temat. Motywacja, żeby przyjechać za dwa lata. 
Niesamowita energia - najmocniejszy był moim zdaniem moment w czwartek, gdy po orkiestrze berimbaus każdy pojedynczo odkładał berimbau do środka roda. Przy tym miał się pomodlić, do tego Boga, w którego wierzy. 
I takich energetycznych momentów było bardzo dużo. 
 
Zostało mi tylko wymyślenie celu na ten sznurek. A jutro roda sprawdzająca. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz