La laue
Od wtorku mieszkam znów z Kathariną. Jest spoko. Mam mniej wyrzutów sumienia, że prawie mnie nie ma w domu.
Zaliczyłam dużo treningów. Organizm zaczyna się buntować.
W sobotę od rana (7.30) biegałam z Thiago i jego uczniami. Później razem z nimi zaliczyłam trening, który mnie wykończył. Wróciłam do domu, zjadłam, odpoczęłam i wróciłam na Mataruna, żeby zawieźć dziewczyny z Casa da Alegria na Praca.
Encontro Feminino zaczęło się przekazaniem sekwencji przez najbardziej zaawansowaną z każdej grupy. Miało to na celu przybliżenie stylu.
Później utworzono cztery rodas - dla małych dzieci, dla większych dzieci, dla alunas i graduadas.
W tych rodas grałyśmy około czterdziestu minut. Potem połączyłyśmy się, żeby oglądać najbardziej zaawasowane dziewczyny.
Najpierw Benguela - niziutko, powolutku, a później ja się dobrałam do mikrofonu.
Rozpaliłam atmosferę, roda. Trafiłam w dobry moment, to pomogło, ale widziałam jak ludzie rozglądali się w lekkim szoku, żeby znaleźć śpiewającą. Za mną na scenie skakali moi wspomagacze z turmy Tristezy, których kocham bardzo mocno.
Trzy piosenki: "Vou esperar a lua voltar" - na rozgrzewkę, później "Iaia, Ioio" - bo obiecałam Marrentinho i, jako że ludzie byli dobrze podładowani, postanowiłam wejść z pierolnięciem - "La laue". Totalny r. systemu.
I się skończyło. Ogarnęłam laski spowrotem na Mutirao. Wróciłam na Praca, gdzie głównie mężczyźni prowadzili roda de mes Mestre Cavalo. I na koniec plotki.
I Corujao wyjechał. Znowu...
3.04.2012 Wtorek
Pedro Henrique
Tristeza ma dzieciaka.
I zakończyłam mój "(nie)związek, ktrego nie było". Nie pytać. Nie powiem.
4.04.2012 Środa
Ciężarek
Pojechałam do pracy do Sapinho. Ze starszymi dzieciakami nie miałam żadnych problemów. Zrobiłam dwa dobre, półtoragodzinne treningi.
Maluchy natomiast...
Nie dały się przekupić cukierkami. Nie dały się przekupić niczym. Po półtorej godziny dyrektorka kazała wszystkim usiąść w cieniu. Dałam dzieciakom agogo, a sama się położyłam. Chwilę później robiono mi makijaż cząstkami cegły i łaskotano mnie.
I niestety czekała mnie dość przykra rozmowa z Geovanną.
Z Sapinho pojechałam prosto do szpitala zobaczyć Pedro Henrique - syna Thiago. Ma dużo włosów na głowie. I nie jest brzydki.
Wróciłam do domu, poszłam na siłownię, a później pomóc Mestre w treningu. Z serii ciężkich rozmów: uczennica Mestre i moja, z Mutirao (araruamska fawela) jest najprawdopodobnie w ciąży. Wiek? Czternaście (w lipcu piętnaście). A współżycie zaczęła mając lat trzynaście, jeśli nie wcześniej. Kim jest kochanek? Najlepszym, trzydziestoletnim, przyjacielem jej mamy.
Zeby nie bylo negatywnie, wrzuce troche zaleglych zdjec.
Moje pakudy z Sapinho.
Dostalam telefon, a tam taki dniopoprawiacz :)
Grill, po roda de mes do Tristeza.
Urodziny Gustavo
Kiedys w Rio.
Helle
Normanda & Niobe
Wystawa o Indiach
Favelas
Karnawal
Powrot z Rio.
Paskudy z Sapinho vol. 2
Dupa.
Salvador.
Cabo Frio.
Araruama.
Aniversario da Roda na Praca
Glaucio
Cabo Frio
Droga z Narival do Sao Vicente
Goiabinha
Araruama
Wlasnorecznie wykonany
Cabo Frio 4,-4,-4
Powrot z Narival.
Jean
Dzieciak, ktory usmiecha sie tylko do mnie ;)
Prof Ponteira
Aniversario de Roda na Praca
Dostalam paczke od mamy i babci. Mazurki, herbaty, biale Michalki... i duzoby wymieniac...
Szczesliwych jajek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz