1 lutego 2012

Kregiel

Niestety bez polskich znakow. 

22.01.2012, Sobota - dzien po powrocie z Salvadoru
Faço falta.  

Od rana poszlam zobaczyc sie z Mestre. Strasznie sie stesknilismy za soba. Ja opowiedzialam mu o Salvadorze, on mi o rodas, w ktorych uczestniczyl. Pozniej pojechalam z nim i Adriana pomoc otykietowac koszulki na event. Dostalam obiad, wreczylam prezent i poszlismy na trening. Ehhh... Jak dobrze jest trenowac.

Bylam na Praça o osiemnastej. Powoli schodzili sie ludzie. To, jak sie ze mna witali, tylko po tygodniu nieobecnosci bylo niesmowite.

O godzinie dziewietnastej zaczely sie osme urodziny Roda na Praça. Nagralam sie i po raz pierwszy udalo mi sie, ale tak naprawde wykorzystac technike przekazana przez Milka w Krosnie. Meia Lua de Frente weszla idealnie. Uslyszalam tylko ''oopppaaa!'' i "iiiiiiiii".

Pozniej grali graduados. Takze z innych grup. Tu okrzyki prawie nie ustawaly. I Mestre Cavalo strasznie szczesliwy.

Wspomnialam juz, ze popsul mi sie komputer? Kupuje nowy. Prosto z USA. Do tego czasu musicie walczyc z brakiem polskich znakow.


28.01.2012 Moqueca


Na samym wstepie pragne zauwazyc, ze czlowiek, ktory wynalazl tasme izolacyjna byl/jest geniuszem i nalezy mu sie Nobel.

W srode otworzylam historie mojego konta bankowego, bo mialam podejrzanie malo pieniedzy. Gdy zauwazylam, ze brakuje czterech stow, posypaly sie przeklenstwa w pieciu jezykach, a pozniej polaly lzy. Dlugo czasy sie upieralam, ze nie placze przez pieniadze (no bo jak to brzmi?). G. prawda. Ryczalam przez nie, konkretnie ich brak, i popsute plany.

Gdy jestes na wymianie i twoje kieszonkowe wynosi dwiescie reali, jest tak drogo, ze mozna to przelozyc na zlotowki, nie ma Biedronki, i wlasciwie, nie wiedziec czemu, nie starcza na zycie, to brak dodatkowej kasy naprawde doskwiera. Silownie musze sobie odpuscic na jakis czas. Ciesze sie, ze za capoeira zaplacilam przed wyjazdem.

Wrocilam do domu, przyjechal Ze Evarista (syn Hellé), zeby mnie zabrac do Buzios. To byla naprawde ostatnia rzecz, na ktra mialam ochote. Chcialam isc na trening, pokopac powietrze, wypocic zlosc i smutek. Zadne tlumaczenia, ani odmowy sie nie udaly. Mialam takie nastroj, ze jakiekolwiek poruszenie tematu mojego konta bankowego, powodowalo zalewanie sie lzami.

Kocham moja tutejsza rodzine, pisze zupelnie serio, ale maja jedna wade - sa bogaci. I czesto zdarza im sie nie rozumiec, ze ktos nie ma kasy, ani jak sie czuje, gdy wszyscy mu wszystko kupuja i traktuja jak Sierotke Marysie.

Porownanie PL - BR:

W Polsce, gdy gdzies jezdze, jestem zwykle z ludzmi, ktorzy wola zjesc taniej niz drozej. Nie potrzebujemy pieciogwiazdkowych restauracji - Kebab u Turka na Dworcu Glownym w Krakowie nam wystarcza. Nawet, gdy jestem sama, zwykle nie wydaje wiecej niz dyche na obiad.

Tu natomiast, gdy bylam w Buzios, zjadlam mieso z sosem, ryzem i frytkami za okolo sto zlotych. Jedno z tanszych dan. Wlasciwie nic specjalnego. Mieso, jak mieso. Dzieki Bogu nie musialam placic.

W kazdym razie czulam sie fatalnie. Tylko koncowka sie udala. Byly urodziny Antonii (wnuczki Hellé) i za wszystkich placili jej rodzice, wiec nie bylam wyalienowana. Wypilam przepyszna pinacolade i zjadlam krewetki i osmiornice.

W sobote, obudzilam sie z misja pojscia pocwiczenia akrobacji na plazy. Padalo.
Kupilam rzeczy potrzebne na 'baby shower' i poszlam na trening. Mestre pojechal na roda do Sao Gonçalo. Pojawienie sie Gustavo oznaczalo pot, bol i zmeczenie. Nie zawiodlam sie.

Roda de mes rowniez poprowadzil Contra - Mestre. Cavalo dojechal na koniec, gdy sie rozpadalo, a my spiewalismy pod drzewem.

"Essa noite eu tive um sonho 
Acordei pra trabalhar 
E o negro cortava cana
Dentro do canavial"

Autorstwo Monitor Tristeza, z tego co mi wiadomo.

Porozmawialismy i dostalam zaproszenie na hot - doga, ktorego mozna skomponowac samemu. Byla rodzinna atmosfera, czulam sie swietnie. Po tej calej zamocie z kasa, wreszcie przestalam o niej myslec. 



30.01.2012 Wtorek
Borboleta

Szczerze powiedziawszy, to o moich imieninach przypomnial mi Kevcio. Ale nie o tym chcialam pisac. 

Dzien zaczela niezapowiedziana wizyta Kathariny z mama. Ja lezalam w lozku, kontemplujac nad zyciem. Szybko sie ogarnelam. Hellé tymczasem trzeba bylo obudzic, co do rzeczy prostych nie nalezy. 

Rozmowa dotyczyla szkoly. Gdy sie skonczyla, poszlam, zgodnie z moim planem, rozwiazac kwestie skradzionych pieniedzy. Po dwudziestu minutach rozmowy, reklamacja zostala przyjeta. Teraz zostalo mi tylko czekac. 

Po obiedzie odwiedzil mnie Ewerton. Nakarmilam go Krowkami i jakimis resztkami z deseru i poszlismy na plaze trenowac akrobacje. On salta, ja jakies cuda na rekach. Po pol godziny udalismy sie na trening do Monitora Tristeza. Fantastyczny. Bardzo przypomina te z ASC. Duzo kreatywnosci. I na koniec roda, z ktorej wyszlam z obitymi zebrami, plecami, i z usmiechem na ryjku. Czekalam na to wyzycie sie od czwartku. Doczekalam sie. Mocny trening+mocna roda prowadzona przez Tristeza = najlepsze lekarstwo, na wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz