30 listopada 2011

Nie kop pana bo sie spocisz.

Wtorek. E.E.

Od rana pojechałam z Mestre do szkoły pomóc w treningu z dzieciakami. Z czterech jeden poprowadziłam. Nie muszę pisać, że dzieci mnie pokochały (usłyszałam nawet "te amo").

Potem pojechaliśmy na Praca. Jak już pisałam - pada prawie cały czas. Wczoraj przestało, ale wszystko jest mokre. W związku z tym na trening o godzinie dziesiątej przybył Helio, mała dziewczynka i ja. Maleństwo miało swój trening, a ja z Helim, ćwiczyliśmy szybkość, esquiva basica, i wymiany unik - kopnięcie. Esquiva, se nao pega.

Skończyło się - poszłam na siłownię, odpoczęłam, zjadłam, wysłałam listy na poczcie (zachowujcie znaczki - serio) i poszłam na batizado do szkoły Joao Vasconcellos.

Pierwszy event żony Mestre - Andriane. Padał desz, więc z boiska przenieśliśmy się do stołówki. Dla energii wyszło to na plus. Moim zdaniem to było najlepsze batizado w ciągu ostatnich trzech tygodni. Pograłam z dzieciakami, prawie zabijając się na śliskiej podłodze, pograłam na pandeiro, poskakałam.

Dostaliśmy po hot-dogu i pojechaliśmy do domu Mestre. Tam kolacja, pożyczenie mi około piętnastu monotematycznych DVD. I na trening do Estetique.

Początek początku treningu był świetny. Koniec początku treningu zły. Jean nie dał rady zrobić nowego elementu, Ewerton zbił lustro (nie wiem jakim cudem nie pociął sobie stopy). Mestre zestresowany. Ale koncowa roda uratowała sytuację. Było mnóstwo axe i świetne akcje Corujao i Jeana.

Poza tym ludzie w Brazylii mają spore problemy. Peterson na przykład nie ma gdzie mieszkać. Gdyby to była Polska, już by spał w którymś z moich domów, no ale niestety. Nie moja chata + brazylijska natura... Nie da rady. Nocuje u Xuxy, później u Helio. Bardzo niefajnie. Ale takie są brazylijskie realia.

Usiadłam w domu i zaczęłam kopiować prezenty od Mestre. Jest muzyka. Jest capoeira Angola z lat 70. Jest dokument o quilombos. Jest dużo interesujących rzeczy. Będę oglądać. Jak już wspominałam - niech ktoś kupi rzutnik do ASC, albo do mnie do domu.

I stwierdzam, że moje apelido jest przepiękne. Jak je okreslił kiedyś Panico - bardzo mocne. Dziękuję, dobranoc.

A! Na koniec brazylijski hit znany już w Polsce. 


I nie wiem czy jade do Riberal Preto... Jesli nie, to ide na koncert :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz