3 listopada 2011

Nonstop tum tum tym tum


Piątek. Aqui.

Po roda podeszła do mnie pięcioletnia dziewczynka. Mały słodziak nie chciał się odczepić. Spytała, czemu tak mówię, odpowiedziałam, że jestem z Polski. I tu się zaczęło...
- Gdzie jest Polska?
- Bardzo daleko. Przyleciałam samolotem.
- Ale gdzie jest Polska?
Postanowiłam pokazać palcami. Na niewidzialnej mapie wskazałam Brazylię i Polskę. Jak wiadomo większości czytających ten wpis, na płaszczyźnie nasza ojczyzna jest NAD Brazylią.
- Polska jest tam na górze? - spytała, pokazując na niebo.
W tym momencie nie mogłam się uspokoić ze śmiechu, ale dzielnie zaczęłam tłumaczyć, że nie.
- To gdzie jest Polska?
- A gdzie jest Brazylia?
- Tutaj.
- To Polska jest tutaj, tylko dalej.

Sobota. Quer me matar? 

Nie dotarłam na próbę Samba de Roda. Nayra z Heilene się nie pojawili. Jak się później okazało, też byli nieobecni.
Poszłam do kafejki, zobaczyć gdzie jest wydarzenie Monitora Tristeza. Ciekawe, bo miejsca nie było na mapach google, ani na tradycyjnej. Doszłam do wniosku, że ktoś w domu musi coś wiedzieć. Dowiedziałam się, że jest daleko. Postanowiłam jechać autobusem. Ten nie nadjeżdżał, więc wzięłam taksówkę.

Okazało się, że wszystko odbywa się obok domu Tristezy. Dałabym radę dojść. Mniejsza z tym. Pierwsza rocznica projektu Ginga Cidada. Wszystkie dzieciaki Monitora i uczniowie innych Graduados. Trzy rodas - dziewczynki, chłopcy, dorośli. Ja - za aparatem.
Ponteira zrobił Caramura. 


















A propos Caramura, kupowałam jajka w supermarkecie:



Po evencie pojechaliśmy na roda de mes do Mestre Cavalo. Poznałam professora z Senzali. Energia siadała podczas Regional, a wzrastała przy Benguela. W pewnym momencie Mestre powiedział, że każdy graduado wybiera sobie ucznia, z którym zagra. Jak to usłyszałam, od razu spojrzałam na Gustavo, który miał na twarzy diabelski uśmiech skierowany do mnie. Jako, że jest Contra Mestre, wyprzedziliśmy kolejkę (VIP) i się zaczęło. Moje martelo, które ostatnio zabija, zaskoczyło Gustavinho. Chwilę później wylądowałam na czterech literach, po banda. Na koniec jakieś takie wymiany kopnięć. Też niezłe. 

Po roda mój dialog z Contra Mestre
- Voce quer me matar?
- Sim, muito!
Później dodał, że jeśli chce zabić, to zabija. 


Niedziela. Minha jangada vai sair pro mar. 

O dziesiątej próba Maculele. Gustavinho powiedział, że trochę utrudni i zmieni moment uderzania. Mianowicie, nie uderzaliśmy cztery razy, tylko dwa - na trzy i cztery. Najpierw rozgrzewka, później choreografia i roda. Powtórzyliśmy jeden raz i skończyliśmy. Brzmi szybko, ale wałkowaliśmy to ponad półtorej godziny.
I jestem z siebie bardzo, bardzo, bardzo, i jeszcze bardziej dumna, bo zostałam przykładem poruszania się. Z "ekspresją". Ha! Pozdrawiam. 

W domu zrobiłam sobie obiad - trzy grzanki z mięsem i pomidorkiem. Sera zabrakło. Odpoczęłam i wyszłam na próbę Jongo i Samba de Roda. 

Na miejscu zostałam wepchnięta również do Puxada de Rede, ale tylko jako zastępstwo. Z wszystkich prób, ta była najśmieszniejsza. Może dlatego, że choreografia była najbardziej skomplikowana. 

Po Puxada de Rede, Samba de Roda. Nie jestem mistrzem, ale poradziłam sobie. A professor Ponteira grał na atabaque. Niesamowity dźwięk, energia. 

W jongo natomiast, rozpoczynam układ i nie mylę się w piosenkach, ani krokach.
Zjedliśmy. Heilene nauczył mnie podstawowego kroku forró.  

Zaczęło kropić. Postanowiłam, że pójdę do domu pieszo z obstawą w składzie Ewerton, Peterson i Heilene. Ryczeliśmy ze śmiechu przez całą drogę. Taka głupawka po całym dniu prób i treningów.

Stopy mi umierają. Znowu. 

Szykuje się niezły tydzień - poniedziałek wolny, środa wolna, a moja 'turma' już zapowiedziała, że w czwartek i piątek się nie wybierają do szkoły. 

A jutro Iguaba z Patao.

Poniedziałek. Feriado.
Poszłam na siłownię, obejrzałam 'JFK' - jakoś mnie nie powalił, ale dobrze się oglądało te trzy i pół godziny.

Później pojechałam z Patao do Iguaby. Mam szczęście do tych 'zapraszanych' treningów. Pierwsze pół godziny trenowałam indywidualnie siłę i szybkość. Później w parze z Arthurem a.k.a Johnny Bravo. Na koniec floreio. 

Trening bardzo mi się podobał. Jak na te brazylijskie - dość mocny. I poćwiczyłam te akrobacje, na których mi zależało.

W drodze powrotnej włączyły się nam poważne tematy o życiu, pracy, capoeira i podejściu do niej. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że wszystko zależy od człowieka - nieważne czy Polak czy Brazylijczyk.

Pożegnaliśmy się. Patao poszedł do domu, a ja, z nadzieją, na Praca. A tam - kałuże i brak żywej duszy. 

Wróciłam do domu, zmiksowałam pomarańcze z mlekiem i postanowiłam po raz kolejny obejrzeć 'Besouro'. Mało w nim capoeira. Mało w nim czegokolwiek. Daje jedynie jakieś bardzo, bardzo ogólne pojęcie o candomble (podkreślam - BARDZO). Ale - są cycki, akrobacje, mięśnie, walka - czego tu nie lubić? 

Pan obok tnie liście. Brzmi jak w filmach o niewolnikach.
Zakwasy na całym ciele. 
 
Wtorek. Idź do lekarza.
Poszłam na trening. Ja i sześciu mężczyzn - SIŁA! Nie było taryfy ulgowej. A techniki niełatwe. No i martelo. Chyba prawa noga się odblokowuje powoli. Jeszcze trochę i będzie dobrze. Namówiliśmy Mestre Cavalo na pójście do lekarza w najbliższym czasie, bo skarży się na bóle głowy i zmęczenie. Słabo wygląda. Z przemęczenia nie gra, nie trenuje. 

Zaczynamy megadługi weekend!
Po dwunastu godzinach dostałam smsa ^^ Pow. 

Środa.Teto.
Obudziłam się o dziewiątej i pomyślałam, że jeśli market jest otwarty, to co - kafejka internetowa nie? No właśnie nie. 

Zadzwoniłam do Kathariny, czy idziemy na plażę. Tak, tylko plaża zmieniła się w leżenie w basenie na dachu apartamentowca - też dobrze. Zaczynam czernieć. Znaczy - chwilowo czerwienieję, ale spokojnie nie wrócę biała.
Niobe i Helle będą kombinować żebym została do nich do maja/czerwca. Wszyscy mocno trzymamy kciuki żeby się udało. 

Po wczorajszym treningu moja stopa ma niebiesko - fioletowe zabarwienie.  

Włączyłam telewizję. Najpierw trafiłam na 'Shreka', a później na "Madeleine" i "Pokemony". Myślcie co chcecie, ale tymi ostatnimi naprawdę się jaram. Może przez to, że spędziłam bardzo dużo czasu oglądając je, czy zbierając naklejki i tazzosy. Pika pika ^^ Czuki czuki priiii :) I zaczęło mnie zastanawiać czemu Jessie i James są brygadą "R". 

Po "Pokemonach" włączyłam "Lot nad kukułczym gniazdem", a potem, w ramach odmóżdżenia "Monty Python i Święty Graal". Czarny Rycerz zawsze mnie zabija. 


 Nossa Senhora!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz