28 października 2011

Fajnie ze jestem.


Zapomniałam dodać jednego szczegółu o ostatniej roda. Nikt nie miał przy sobie baquetas (patyczka do uderzania o strunę berimbau - takiego większego patyczka:)). Sztuka improwizacji. Na szczęście obok był bambus. Myślę, że GreenPeace wybaczy poobrywanie gałązek - ostatecznie zrobiliśmy to w wyższym celu. 

Niedziela. Eu nunca vi tanta barata.
Długo, długo nic, a później próba Jongo do 'Brasil Africano'. Jongo jest tańcem o pochodzeniu afrykańskim, wywodzi się z niego samba (mogę zacząć tworzyć definicje dla Wikipedii). Jedna para tańczy w środku koła, reszta robi podstawowy krok. Są różne rodzaje, jeden z nich jest bardzo skomplikowany. My skupiliśmy się na tej najprostszej formie. Jedyną trudną rzeczą była choreografia na wejście. Nie mogliśmy ogarnąć, ale Tristeza się uparł.

Pod koniec Adriana próbowała nauczyć Patao i Tristeze tańca Afro. Mam to udokumentowane, kiedyś się tu pojawi. 

Poniedziałek. Eu to comendo jajko.
O wpół do szóstej wstałam z łóżka.
Z zamkniętymi oczami poszłam do kuchni - po weekendzie nie było chleba. Zjadłam placek, wypiłam mleko, ubrałam się i wyszłam. 

Na dworcu byłam pierwsza. Mestre i Jean się spóźnili, tak jak autobus. Pojechaliśmy do Sao Vincente, gdzie Cavalo kupił nam kawę i chleb, i gdzie mieliśmy się przesiąść.

Mestre pojechał do Sou Bara, a my do Narival. 

Bez szczegółowego, codominutowego opisu - przekazałam kilka technik, zrobiłam rozgrzewkę, pomagałam, uciszałam, ustawiałam. Od pięcioletnich dzieciaków do piętnastek. Od godziny dziewiątej do szesnastej z przerwą na obiad z jajkiem (polskie słowo na dziś). Gdybyście widzieli Jeana patrzącego w talerz, z dziecięcym uśmiechem na ryjku, mówiącego "Mare, eu to comendo jajko", naprawdę poryczelibyście się ze śmiechu. 

I mam zrobić pierogi dla całej szkoły (that will never happen). 

Jeśli chodzi o atmosferę, to była definitywnie najfajniejsza ze wszystkich szkół, które odwiedziłam. Jedna z nauczycielek słyszała o Poznaniu, co jest baaaaaardzo dużym plusem. Ponadto obiecałam Natalii przedstawić przystojnych Polaków - jacyś chętni?

W szkole wszyscy mnie pokochali, jak zwykle z wzajemnością. Dostałam Hallsy i pierścionek. Następnym razem mam zaprezentować zdjęcia śniegu. 










Jeszcze przed lekcjami poszliśmy zjeść. W sklepie - automaty do gry z napisami: "Zakazane używanie przekleństw" albo "Zakaz krzyczenia do kolegi w trakcie gry".
O szesnastej byłam naprawdę zmęczona, czyli, po chwili odpoczynku poszłam na trening z podwójną dawką energii. Nie podwójną, potrójną. 

Wtorek. Machucou?
Szkoła, nic, siłownia, trening.
Trening bardzo na tak. Po pierwsze - ćwiczyłam z Monitorem Patao, z którym nie było opier. się. Szybko, mocno, lepiej. Zrobiliśmy sekwencje cztery razy, tyle ile kazał Mestre. Na to ja:
Mais um? - Mais um. Po tym Patao: Mais um? -Mais um. Na tym skończyliśmy. 

Na koniec treningu roda. Po ostatnich wykładach Mestre o tym, że capoeira, to też walka, chyba wreszcie to do mnie dotarło. Najpierw z Nayrą się trochę pokopałyśmy, a później weszłam do gry z Corujao, który miał definitywnie zły dzień. Kopnęłam martelo - martelo, bez odstawiania nogi, weszło ładnie. Stwierdzam po tym, że w zamian skończyłam z nadciętą (bardzo delikatnie) wargą, po martelo na kontrę.  I z Nayrą, i z Corujao po tych grach się uściskaliśmy. Komentarz Tristezy: Porra, jogou pra caramba. Myślcie co chcecie, ale ja na tę małą ryskę patrzę ze straszną dumą. 

Środa. O jaaaa...
Otwieram gazetę, część o wydarzeniach kulturalnych. Informacja o festiwalu. Za sto czterdzieści pięć reali (niecałe trzysta złotych) między innymi:

Black Eyed Peas, Kanye West, Snoop Dog, Damian Marley (!), Peter Gabriel, Duran Duran, Chris Cornell, Playing For Change (!), Booka Shade (!), Crystal Castles

Kurde. Naprawdę kurde. I jeszcze kurde. 

Zaczynam pisać listy na Święta. Październik jest - najwyższy czas. Tu ozdoby choinkowe (!!!) są na półkach sklepowych od dwóch tygodni. 

Wczoraj robiliśmy łapę na siłowni, dzisiaj mam straszne zakwasy. Mistrz.
W drodze na spotkanie Rotary, poszłam na Praca. Porozmawiałam z Patao. Powiedział, że muszę z nim jechać do Iguaby i do jakiejś innej szkoły. Umówiliśmy się na poniedziałek (bo środa jest wolna, w związku z czym moja klasa zapowiedziała, że nikt do szkoły nie przyjdzie). Przed południem mam nadzieję, że pojadę z Mestre do Sou Bara. 

Czwartek. Na benguela.

Czemu nie piszę o szkole? Bo nic się nie dzieje. Ostatnia klasa, co chwilę egzaminy. Siedzę, piszę, rozkminiam, czytam, wkuwam słówka i hymn Brazylii, bo będzie mi potrzebny do "Brasil Africano".
Dzisiaj właściwie można napisać, że coś się wydarzyło. Chłopacy wywiesili flagę z napisem "Jackass" na ścianie w klasie. Mają zajawkę. Dziwię się, że jeszcze nie plankingują. 

Nadchodzi piąty listopad - koniec Facebook'a. Szczerze, jestem bardzo ciekawa, czy rzeczywiście coś się wydarzy. 

A właśnie - a propos kontaktu, jeśli chcielibyście mi zrobić super, świetną, gwiazdkowo-noworoczną, albo jakąkolwiek inną niespodziankę i wysłać mi kartkę/list (w co szczerze mówiąc średnio wierzę, <<piszę to dla motywacji, może komuś wjadę na ambicje>>)  to podaję adres:

imięnazwiskoznacie
Travessa Ferreira 169
2897000 Araruama, RJ
BRASIL 

Nie łudźcie się, że Wam coś przyślę - to nie działa w ten sposób, głównie z powodu braku finansów.
Dzisiaj trening Benguela. 

Wyjątkowo zadedykuję wpis. Autorowi linijki na samej górze. Bo bardzo, bardzo, bardzo dawno nie usłyszałam czegoś tak miłego, co się wryło w pamięć. Szczególnie biorąc pod uwagę, że jestem jakieś dziesięć tysięcy kilometrów na południowy wschód. Motywuje. Utwierdza w tym, że ktoś będzie czekać :)) Kurde, znowu popłynęłam... Ehhh... 

Saudade de Roda em ASC. 

Retrospekcyjnie:



1 komentarz:

  1. Co do tych przystojnych, to Szymon.
    Co do reszty <33 :)

    ~ja -.^

    OdpowiedzUsuń