15 grudnia 2011

Combo, querendo melhorar :)


Wtorek - combo

Wstałam. Obolała - po wczorajszym treningu ledwo się ruszałam. 

O dziesiątej poszłam trenować. 

Pierwsze pół godziny trenowałam indywidualnie, później doszedł Grauss. Gdy ten odpoczywał (co często miało miejsce), Mestre przekazał mi sekwencje do wykonania. Pot, mos, ból, siła!

Poszłam szukać przypraw. Nie znalazłam. Kupiłam za to wodę z kokosa - niesamowite orzeźwienie.
Zaczęłam robić pierniki. Zawołali mnie na obiad. Mieliśmy gościa - Eduardo. Jest bardzodużogadającym fotografem. Porozmawiałam z nim (zyskał w moich oczach tym, że ma własną ciemnię i kilka analogów, a nie tylko lustrzankę za milion reali), i uciekłam na trening. 

Znów indywidualnie. Dopiero pod koniec przyszli Helio i Ewerton. Zdecydowałam się jechać z nimi do Morro Grande. Po powrocie poszliśmy na trening do Tristezy, którego nie było. Pobiegliśmy do Estetique, żeby potrenować z Mestre. Trzy treningi i zero odpoczynku, to dla mnie za dużo. Znaczy - dałam radę, ale pod koniec już naprawdę nie mogłam.

Eu vou treinando, querendo melhorar...
Jeśli jest zimno, trenuję by się ogrzać
Jeśli jest ciepło, trenuję, aż się ugotuję
Jeśli jestem szczęśliwy, trenuję, aby to uczcić
Jeśli jestem smutny, trenuję by zapomnieć.


Sroda.

Otwieram cukiernię. Pierniki wyszły. Mimo braku kilku przypraw, zbyt dużej ilości nieprzesianej mąki, ręcznego ubijania białek i mnie za sterami. Zapachniało świętami. 



W domu wszędzie walają się prezenty, papier do pakowania, pudełka i koperty. Gdzieniegdzie ozdoba świąteczna. Mamy wpadły w wir pakowania. 

Ja słucham Pospieszalskich, żeby jakoś odbić sobie brak śniegu. Nie żebym jakoś specjalnie tęskniła, ale widzę, że wrył się on tajemniczym sposobem w obraz Świąt. 

Dostałam paczkę. List od Kevcia rozbił mózg na milion kawałków, gdy próbowałam ogarnąć o co chodzi. Nie można analizować, trzeba interpretować. W paczce znalazła się też książka, o którą prosiłam - "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd". Zachwyca, mimo tego, że czasem denerwuje mnie maniera pana Nowaka. Po pięćdziesięciu stronach zaczęły mi przychodzić (głupie? nieodpowiedzialne? nierealne? szalone. wymagające odwagi. zupełnie do spełnienia.) pomysły do głowy. 

Hola chłopy! Dalej do szopy! 


W Akademiii pierwsze prezenty, pozniej drugie prezenty w Rotary. Chegou Natal.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz