A zaczęło się, tak jak się skończyło - Katowicami. Byłam przekonana, że nie pojadę, bo miałam zakończenie sezonu w bazie. No ale kilka godzin przed odjazdem pociągu podjęłam decyzję. I pamiętam jak o pierwszej w nocy zanosiłam własnoręcznie zrobioną pizze dla Patryka, Dziama i Wojtka, którzy remontowali Akademię. Na batizado pojechałyśmy z Anetą i Jagodą jako obserwatorki, jeszcze w koszulkach Unicaru, bo to były początki zmiany grupy. Ludzie patrzyli na nas dziwnie, niektórzy wiedzieli więcej od nas. Ale obecność osób za którymi tęskniłyśmy, dużej ilości energii i Brazylijczyków wynagrodziła wiele rozczarowań.
Pamiętam, że z imprezy wracałam sama. I nie mogłam złapać taxy, więc szwędałam się samotnie, o drugiej w nocy, po Katowicach.
Później były warsztaty w Białej. Tym razem ja, Jagoda i miejscowy Caramuru, który całą drogę gadał, ale tak, że ani razu mimo godzin nocno-porannych nie poczułam zmęczenia i nie wyłączyłam się ani razu. Opowiadał głównie o bialskiej grupie: o Gnojnie, wypadach na warsztaty, o atmosferze, która tam panuje. Mimo tego, że tak naprawdę poznaliśmy się w pociągu, wziął nas do domu, zrobił herbatkę, a później pokazał Akademię w Twenty i na Squocie.... Yhm.... Energia się unosiła w powietrzu. Postanowiłam, że kiedyś tam zagram (ale do tego wrócimy). Wieczorem był trening i roda w Twenty. Takie axe, że oczy, uszy i wszystko się otwierało! Mistrz - przemistrz! Dwa następne dni warsztatów. I powrót z problemami żołądkowymi do Poznania.
Listopad - batizado. Długo się przygotowywałam. W piątek ostatni raz założyłam koszulkę UNICARu, ale została w serduchu:). Stres był. Nie wiedziałam z kim będę zdawać. Spotkał mnie największy zaszczyt - pierwszy sznurek i apellido dostałam od Mestre Bamby. I jeszcze podobała mi się moja gra, a to się rzadko zdarza :) A z niedzieli pamiętam spóźnienie pana trenera i Ariela z zielonym pałerejdem.
Grudzień - chyba przełomowy wyjazd. Do Wrocławia. Pokaz w Renomie. Poznanie niesamowitych ludzi. Osiemnastka Jagody. Jeszcze nie wiedziałam, że będę tam wracać jeszcze tyle razy. I Roda de Frutas w ASC.
W styczniu po raz pierwszy poprowadziłam sama roda. Weszłam też do maculele i pokazałam solówkę. Roda debiutów :) Następnie pojechałam do Barcelony, gdzie miałam przyjemność zagrać w roda w jednym z parków.
Luty - Płock. Z Anetką. Nie jechałam tam ćwiczyć, nie byłam zachwycona składem. Jechałam napić się z Płockiem i pograć z ludźmi. Było odwrotnie - dawałam z siebie wszystko na treningach, a z imprezy wróciłam trzeźwa o pierwszej w nocy. Jedyne co się sprawdziło, to to, że trochę pograłam.
Pierwszego marca śpiewałam w blue nocie... Kto był, ten wie. Kogo zabrakło, ten pewnie się dowiedział z opowieści. Przede wszystkim Ariel nie dał się namówić, Monica miała guza, a ja byłam najbardziej pijana na świecie, stolatManiek :)
W tym samym tygodniu był pokaz w Magnolii. We Wrocku. Parada z sambą przez centrum handlowe. Energia pierwsza klasa! A później impreza. Po imprezie - nocowanie od siódmej do dziewiątej u Toma w mieszkaniu. Tego się nie zapomina. Wróciliśmy na naleśniki. Najlepszą edycję.
Kwiecień... Od 'wtedy' nie spędziłam żadnego całego weekendu w Poznaniu. Najpierw Leszno (jedziesz do Leszna?), a później Krosno, które zapamiętam jako jeden z najlepszych wypadów sezonu. Dzięki ekipie, bo mam szczęście, że znam takich ludzi.!
I nadszedł maj! Poniedziałek - Wrocław - nocka u Limy. Wtorek - roda i śnieg, i naleśniki. Środa - Poznań - osiemnastka. Czwartek - roda. Piątek - Biała. Zostałam godnie ugoszczona i zagrałam na Squocie. Przed wyjazdem miałam małe capozałamanie, bialska roda mnie wyleczyła.
Prosto z Białej pojechałam do Rawicza...
Tydzień po Białej były warsztaty w Warszawie. Ostatecznie moja majówka pozbawiła mnie pieniędzy i pojechaliśmy w składzie Patryk, Caramuru, Kornel, Marisquinho i ja na sobotnie batizado i roda. Było to 'pierwsze starcie' ACMB i UNICARu po zmianie poznańskiej grupy. Gra Torpedo z Secao na pewno wielu osobom została w pamięci. Emocje opadły. I spędziłam czas z moimi naprawdę najulubieńszymi ludźmi.
W czerwcu było kilka pokazów, ostatni wyjazd (w tym roku) do Wrocławia, pożegnalna, kończąca sezon roda de frutas, aż wreszcie batizado UNICARu w Katowicach. Te dwa ostatnie opisywałam jakiś czas temu.
Gdy to czytam - wydaje się mało. Właściwie ostatnie trzy miesiące były intensywne. Mimo wszystko, czas nie leciał szybko. Dziwi mnie to - zwykle czasu brakuje. Ja uważam, że miałam go w sam raz, żeby działać w trybie 'nie mam na nic czasu' - co uwielbiam. Wykorzystałam go w stu procentach. Spełniłam cele, które sobie wyznaczyłam. Przez niecały rok poznałam naprawdę wspaniałych ludzi. Oni gościli mnie, ja gościłam ich, spotykaliśmy się, rozmawialiśmy albo, po prostu, milczeliśmy. Chyba muszę wyróżnić UNICAR Biała Podlaska, UNICAR Wrocław i oczywiście poznańskie ASC, bo bez Was ten czas byłby stracony. Bez Was by mnie tu nie było. To ludzie, którzy nas otaczają warunkują nasze samopoczucie. Sam wyjazd może być chu*owy, ale gdy pomyślimy o tym z kim byliśmy, co ten ktoś powiedział, przypomnimy sobie jego uśmiech, widzimy wszystko w innych, jaśniejszych barwach. Dziękuję za wsparcie i za każdą sekundę spędzoną razem!
Salve!!
brakuje mi tu pociągów.
Ąąąą. <3
OdpowiedzUsuńBo co tu więcej można powiedzieć? xd
żyj, ćwicz i wpadaj do białej! :*
OdpowiedzUsuńTwoja Brazylia trwa: jedz, módl się i kochaj a potem wszystko mi opowiesz jak było, proszę:)
OdpowiedzUsuńPetala
Sol - nic więcej
OdpowiedzUsuńLua - wpadnę do Białej
Petala - opowiem!
:)
<3
OdpowiedzUsuń