16 lipca 2011

um gato, dois gatos...

... dziesięć kotów w domu.

Od rana miałam dobry humor. Nie wiem czemu. Juju pokazywała układy do piosenek karnawałowych.
Będę musiała się wszystkich choreografii nauczyć, a za rok będę robić rozgrzewki na ich bazie :)


Urodziły się dwa kolejne kotki. Pomogłam zrobić ciasto. I najważniejsze: poszłam wreszcie na roda grupy GICAP. Wybierałam się od dawna. Dziś się udało.

Roda odbywała się na placu. Na początku grały dzieciaki (swoją drogą pierwszą piosenką zaśpiewaną przez przystojnego Murzyna było 'eaeaeaeaeaeee dende o mare' - plus na samym początku) . Jak zobaczyłam około dziesięcioletniego chłopczyka dziabiącego fiflak, fiflak, backflip, to szczęka mi opadła. No bo jak tak można? Później solówki, a po nich dorośli zaczęli grać angola. Miło się patrzyło, słuchało. Jaram się :) Jak Abada nie zmiecie mnie z powierzchni ziemi idę do GICAPu.











Tymczasem - jutro baby shower. Będę jeść. Znowu O.o

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz