22 sierpnia 2011

Pada zimnem...

...więc siedzę w domu, przeglądam filmiki capoeira angola. Ale nie o tym teraz. No dobra, tylko dwa zdania. Albo nie. Złapałam zajawkę w każdym razie.

Chciałam opisać moje tutejsze życie codzienne, bo właściwie odkąd wystartowałam ze szkołą, nie zatrzymałam się przy tym przez dłuższy czas. Możliwe, że niektóre rzeczy powtórzę.

Wstaję 6-6.30 (zależy od tego czy jestem głodna i o której godzinie poszłam spać. Lekcje zaczynają się o 7.20. Pierwsze trzy godziny zwykle poświęcam na uczenie się słówek, gramatyki, piosenek, lub czytanie. Po przerwie o 9.50 kolejne trzy lekcje rysuję bazgrolę, piszę, rozmyślam lub czytam (aktualnie 'Meu Pe da Laranja Lima'). W mojej głowie powstają czasem naprawdę bardzo zakręcone pomysły. I plany. Które zrealizuję kiedyś. Ogólniki, które będą zależne, od warunków pogodowych (ugryź metaforę).
Wracając... Szkoła kończy się o 12.40 lub, jeśli są lekcje popołudniowe, 11.50. Odpuszczam sobie dwa popołudnia z trzech, bo skończyłam już edukację przedmiotów ścisłych. Za to na portugalski i historię chodzę. Nawet notuję.

Po szkole obiad, potem siesta (która jest moim najgorszym nowym nawykiem, ale to bardziej z powodu feijao i braku zajęć, niż lenistwa) przeznaczona na fejsika lub film/serial. A o 15 plaża! Prawie dwie godziny tarzania się po piachu. Bieganie, pompowanie, akrobatyka, techniki, rozciąganie i leżenie extremalne. Jak zmienię dom, to prawdopodobnie dojdzie do tego pływanie, bo na 'mojej' plaży jest strasznie brudna woda (głupie Jezioro Powidzkie - przyzwyczaiło mnie do przejrzystości). Mam przeokropną radochę na tym piasku. I robię sobie takie treningi, że mam zakwasy następnego dnia! Potem wracam spokojnie na boso, brzegiem do domu przy zniżającej się tarczy słońca (poetycko, nieprawdaż?).
W domu a6w (dzisiaj już ósmy dzień) z Mańkiem, którego pozdrawiam - gdybym robiła ten brzuch sama wysiadłabym przy czwartym dniu. Buziak!
Kolacja, konwersacja, i film (lub Dr.House), i spać.
Jeśli natomiast jest dzień treningu - odpuszczam plażę (albo idę się tylko przejść), robię tylko a6w i oglądam film.

Weekendy? Nie wiem... zawsze coś innego. W ten weekend chyba idę patrzeć na mistrzostwa windsurfingu...

Dzieje się. Bez szalonych spontanów co prawda, ale się dzieje.

A jeśli chodzi o tęsknienie, to stwierdzam, że tęskni się cały czas tak samo, tylko żeby było lekko, miło i przyjemnie trzeba się do tego przyzwyczaić. Ja się przyzwyczaiłam, co nie znaczy, że Was nie kocham itp itd.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przed chwilą skończyłam rozmawiać z Kubą.
Dużo wniosków, rad, jedna wielka rozkmina.
Klarowna nieklarowność?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Beijinhos! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz