1 sierpnia 2011

Curva Sinusoida

Po solidnej dawce motywująco-sentymentalnej muzyki, zdjęć i tekstów byłam uspokojona i zmęczona na tyle, że mogłam zasnąć. Obudziłam się o szóstej, a wstać udało mi się już po pierwszej drzemce.

Hans zawiózł mnie do szkoły, oczywiście pani dyrektor nie było. Oficjalnie coś się zepsuło po drodze, ale według mnie zapomniała lub zaspała. Historyk oprowadził mnie po budynku szkoły. Przedstawił mnie mnie czterem dziewczynom. One ponownie pokazały mi miejscówkę, a chwilę po tym zaczęły się lekcje.
Chemia, literatura/portugalski, chemia i matematyka. Na tej ostatniej nawet słuchałam, bo profesor rysował na tablicy wykresy i co chwilę powtarzał 'curva'.
Każdy nauczyciel podszedł do mnie, podał rękę lub uściskał, powiedział kilka słów.

Miałam szczęście, bo planowo chcieli mnie wysłać do pierwszej klasy (dzieci lat 14-15),a trafiłam do klasy trzeciej, z rówieśnikami. I będę z nimi do grudnia, wtedy się kończy rok szkolny, a później przychodzą nowi (albo ja też kończę szkołę - fajnie by było).

Na lekcjach rozumiałam mało. Jeśli nauczyciel napisał coś na tablicy patrzyłam, czytałam, starałam się ogarnąć o co chodzi. Czasem wychodziło, czasem nie. W każdym razie mam dużo czasu dla siebie. Nauczyłam się kolejnych zwrotek do trzech piosenek, zapamiętałam dwadzieścia cztery słówka, ogarnęłam odmianę w nowym czasie, wymyśliłam kilka kombinacji kopnięć i uników oraz dwa treningi do zrealizowania w najbliższym czasie.

Podoba mi się strasznie, to, jak wyglądają lekcje. Kto chce uważa, kto nie chce - nie przeszkadza innym. Można pić, jeść, chodzić. Generalnie - książek brak. Mają jeden ogromny zeszyt do wszystkiego. Jestem zaskoczona, bo wyglądają na naprawdę zorganizowanych. Ale - poczekamy - zobaczymy...
Czuję się lepiej. Bardzo lepiej.


Tymczasem
odpocząć&iść_trenować


pogoda się zepsuła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz