13 września 2011

Sun is shining

Dzień się nie skończył, ale chyba go pochwalę. Niechby nawet za wcześnie.

Siedzę w ławce, wchodzi Tomas, uścisk dłoni i "kocham cię" (tak, po polsku). Wiecie jak zajebiście jest usłyszeć coś takiego o siódmej rano? Fakt, na żarty, ale mimo wszystko.

Później rozmowa, której tak bardzo mi brakowało od prawie trzech miesięcy. Przenajbardziej na świecie. I teraz się uśmiecham :)

Następnie rozmawiałam z jedną z dwóch małych Yasmin, na orkucie. Pozwolę sobie zacytować:

"Y: byłam zazdrosna o drugą Yasmin!
 M: Nie bądź więcej, ja jestem dla wszystkich. Ok?
 Y: Ok, kocham Cię"

Zaciąga trochę telenowelą, ale to Brazylia przecież!

Na targach kupiłam bajki, bajki i bajki. Teraz bawię się w tłumacza. Jak znajdę adapter wrzucę zdjęcia.
I widziałam Miasto Boga. To z filmu.

Zdjęcia z targów








Jak ten dzień skończy się tak dobrze jak trwa, to się będę opór cieszyć.



Zaraz na trening

Kocham Was Misiaczki
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po treningu:
Stanowczo jeden z lepszych dni tu. Tak po prostu, uśmiech z gęby nie schodzi. Wychodzi wszystko. Dużo satysfakcji.
I pan Bob Marley, perfekcyjny, jak zawsze.

Bom dia galera!

1 komentarz:

  1. brazylijska telenowela, rsrsrs.:*
    tesknie, kocham i w ogole... <3

    OdpowiedzUsuń