4 września 2011

Fucked uP.

Zapewne większości z Was nie jest znana piosenka "Teleporting". Pojawia się tam określenie "brazylijskie bagno" i jak Dario mi wytłumaczył nie chodzi o podmokłe tereny, tylko o ludzi i ich systemy zachowawcze.

Trafiłam do rodziny z trzema siostrami - Gabi mieszkającej w Rio, Palomy i Juliany, jadącej do Polski. Tydzień przed moim wyjazdem ta druga próbowała popełnić samobójstwo. Informacje o tym, o molestowaniu przez wujka oraz o dwóch gwałtach dostałam już drugiego dnia. Juliana ostrzegała mnie jednak przed kłamstwami Palomy oraz chęci posiadania całej uwagi. Pamiętałam o zachowaniu dystansu oraz analizowaniu ludzi i nie wierzyłam ani jednej (lub wierzyłam obu).

Pewnego słonecznego dnia P. pojechała do Rio, do psychologa, co było cotygodniową rutyną. Nie wróciła - na własne życzenie poszła do kliniki psychiatrycznej. Bez ostrzeżenia rodziny. Rozpie*doliła wszystkich - pierwszy raz widziałam płaczącego, dorosłego mężczyznę. Paradoksalnie, gdy wróciła, było gorzej. Tu się pojawia kolejny ciekawy wątek - lesbijska miłość (transwestyta, więc właściwie nie wiem czy lesbijska) z kliniki. Całowanie w windzie, rozdzielenie, te sprawy. Bardzo się starała żeby wszystko było w "Przerwanej lekcji muzyki" (włącznie z aspirynami, borderlinem i najlepszymi przyjaciółmi z kliniki). Po jej powrocie Juliana była w domu, szykowała się do wyjazdu, więc uwaga nie koncentrowała się na P. Robiłam za psychologa obu. Gdy odprowadzaliśmy Ju na lotnisku Paloma przez godzinę rozmawiała przez telefon z jakimś znajomym.

Drugi tydzień sierpnia był najgorszy. Kliniczna miłość dostała zakaz telefonów od P., jej eks wyrzucił jej bardzo dużo rzeczy. Za wszelką cenę chciała się dostać do kliniki. Dzień po moich urodzinach powiedziała mi, że znów się próbowała zabić i ucieka jutro do Rio. No ku*wa. Co ja miałam zrobić z taką wiadomością? Doniosłam najstarszej siostrze, nie mogłam wziąć takiej odpowiedzialności, skąd miałam wiedzieć co jej może odbić? Z jednej strony odważne, z drugiej tchórzowskie.

Dalej naciskała na klinikę. Nie rozumiała tego, że płaci jej babcia, która nie ma pieniędzy, a schorowanego męża, i gdyby coś się stało, nie ma na jego leczenie. Krzyki, płacze, kłótnie. Wtedy dostałam propozycję zmiany domu. Zdecydowałam się, ale tego samego dnia...

...polepszyło się, do wczoraj. Cały dzień wymieńcom przekazywała historie o depresji, gwałtach, miłości. A później zdecydowała, że będzie pić. Powiedziałam, że nie może, bo jest na lekach - nie doszło. Ostrzegłam, że powiem jej rodzicom - whatever. Kolejna awantura, tylko tym razem rzuciłam jej w twarz 'I am sick of you'. Być może zamieni moje życie w piekło. Mam to głęboko w dupie.

Znaliście kiedyś złą osobę?

Jestem opór ciekawa co teraz będzie.

Zbieram doświadczenie. Nie narzekam. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale kto da radę jak nie my?

4 komentarze:

  1. maleńka, trzymaj się tam. wiem, że dasz sobie radę, ale może lepiej dla ciebie, żebyś zmieniła miejscówę?

    OdpowiedzUsuń
  2. brzmi jak hardkorowa telenowela brazylijska. trzymaj sie pozytywnie mloda!
    by the way, dzieki za pardzo pozytywny i 'brazyliowy' blog, czekam na kolejne wpisy :)
    beijos

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurwa niezle tam masz :D

    OdpowiedzUsuń